Dla laika, Chloe jest atrakcyjną i posągową rudawą blondynką, o tułowiu bez grama tłuszczu i kończynach źrebaczka, który dopiero co przeszedł okres dojrzewania. Jednakże, Southwick, agentka o bystrym oku i ciętym języku, jest poruszona. Wyciąga miarkę, którą zawsze nosi przy sobie. Rozmiar bioder Chloe zwiększył się z 35 do 36 1/2. Niedobrze.
W agencji Wilhelmina Models, Becky Southwick mierzy Chloe, najnowszą dziewczynę, która ma zostać wprowadzona do biur agencji we Flatiron.
- Wyglądasz jak klucha - mówi Southwick, chwytając początkującą modelkę za delikatny tułów. – Przytyłaś, a ja, owszem, przeklęłam.
Tego typu sceny pochodzą z „Agencji”, nowego serialu typu „reality” o branży modelek na kanale VH1, gdzie mierzy się talie, rani uczucia i spełnia się sny. Ten program w bezlitosny sposób pokazuje życie agentów modelek, którzy tropią, formują i sprzedają młode piękności zaludniające billboardy, reklamy i strony magazynów.
W biurze, brzęczącym kakofonią dzwoniących telefonów i szalonych, urywanych rozmów, można poczuć się czasami, jak w akademiku. Młodym, pełnym nadziei kobietom brakuje trochę energii, wydają się bardziej skłonne dąsać się, niż posłuchać rady. Bookerzy przeklinają na każdym kroku, Southwick utyskuje prawie na wszystko, w jednym z odcinków asystentka bookera, Lola Milligan jest pokazana, jak odsypia kaca na swoim biurku.
W odróżnieniu od innych seriali telewizyjnych typu „reality” o branży modelek, pokrytych na ogół grubą warstwą lukru, tu nie ma słodkich słów wsparcia ze strony Tyry Banks lub umiarkowanej krytyki ze strony Heidi Klum.
„Agencja” podaje wszystko na surowo. Czy jednak serial naprawdę trafnie przedstawia dziwactwa tego światka? Reakcje ze strony przemysłu mody były mieszane, a niektóre, dobrze poinformowane osoby, twierdzą, że agenci często nawiązują bardzo bliskie stosunki z dziewczętami, które hodują.
Z kolei inni znawcy branży mówią, że agencje często stosują mieszankę delikatnego postępowania i brutalnej krytyki, by wydobyć ze swoich modelek to, co najlepsze. Dwie osoby z kierownictwa konkurujących ze sobą agencji modelek powiedziały jednak, że wredność pokazana w programie jest przesadzona. Choć z drugiej strony trudno oczekiwać, żeby się przyznali, gdyby nawet to była prawda.
Jeden z wieloletnich agentów nazwał serial „przedramatyzowanym” i powiedział, że uwiecznia on negatywne stereotypy na temat branży modelek. - Nikt nie jest aż tak surowy przez cały czas - powiedział. - Owszem, kiedy mamy do czynienia z modelkami, jesteśmy konkretni, ale nie chodzi tu o poniżanie ludzi lub naśmiewanie się z nich. Jesteśmy profesjonalistami.
Jeszcze inny menedżer modelek w topowej firmie, opisał serial jako gafę w dziedzinie public relations. - Hej mamuśki, powierzcie mi swoje córki, żebym mógł im ciągle powtarzać jakie są grube, jakie mają duże nosy i brzydką cerę - powiedział. - Myślę, że jest to dobre dla telewizji, ale dla mnie, z finansowego punktu widzenia nie ma to sensu.
- Ten kto nie wierzy, że tak jest naprawdę, nie orientuje się - odpowiada krótko Sean Patterson, prezes agencji Wilhelmina.
On i kilka osób z obsady zebrali się w biurze, aby omówić wiarygodność serialu. Greg Chan, kolejny booker, powiedział, że często jest pytany o to, czy serial jest wcześniej przygotowywany. - Nie mamy czasu, aby uczyć się tekstu - odpowiedział. - Proszę mi zaufać, nie jesteśmy aktorami.
Była modelka również potwierdziła, że rzeczywistość bywa bardziej surowa. Amanda Kerlin, autorka powieści „Tajemnice domu modelek” nie oglądała serialu, ale stwierdziła, że kiedy ona pracowała w tej branży, cotygodniowe pomiary nie były niczym niezwykłym, zwłaszcza przed Tygodniem Mody.
- Po jakimś czasie miesza ci się w głowie – powiedziała. - Niektóre dziewczyny decydują się na głodówkę albo biorą leki, żeby zbić wagę. Wiele dziewczyn wyrabia sobie fatalne nawyki żywieniowe. Niektóre dziewczyny będą jadły jednego big maca dziennie, paliły papierosy i po prostu piły mnóstwo kawy, bo to pobudza metabolizm – dodaje.
W serialu to Southwick jest osobą, która najwięcej krytykuje, zachwycająco zgryźliwą zabójczynią, która sama stała się postacią wartą oglądania.
Brian Graden, prezes ds. rozrywki w MTV Networks Music Groups, w skład których wchodzi VH1, powiedział, że na imprezach, które są dla niego wersją popkulturowego papierka lakmusowego, ludzie wielokrotnie ją wspominali.
- Ludzie pamiętają Becky, co jest zazwyczaj dobrym znakiem - powiedział. Southwick nie jest tym zdziwiona. - Szczerze mówiąc, jestem najlepsza w tym programie - powiedziała. - Gdyby mnie w nim nie było, nie byłby tak dobry.
Sarah Raimo, która pracuje w Nowym Jorku dla Full Picture, agencji public relations, powiedziała, że ogląda serial właśnie po to, by usłyszeć, co jeszcze powie Becky. - Ona jest tak pozbawiona wyrzutów sumienia. Myślę, że to jest przezabawne - wygrali z nią los na loterii.
Southwick i jej gnębienie odgrywają ważną rolę. W odcinku 2, spisuje na straty pełną nadziei dziewczynę z powodu jej podbródka. - Jest taki, jak u Jaya Leno - ryczy. - Jej podbródek wygląda jak kajak.
Southwick już jest porównywana z innym wygadanym Angolem o kamiennym sercu, Simonem Cowellem. - To jest komplement, ponieważ w 9 i pół przypadkach na 10, to on ma rację i podobnie jest ze mną - powiedziała. - Można mnie kochać lub nienawidzić, ale większość ludzi przyzna, że mówię prawdę. Ale Southwick, która po trzech latach w agencji Wilhelmina, obecnie pracuje w Trump Model Management (więcej na ten temat mówi odcinek 7), nie jest jedyną osobą o ostrym języku.
Pierwszy odcinek rozpoczyna Pink, korpulentny mężczyzna pokryty tatuażami, przeciskający się przez grupę początkujących modelek z precyzją żółwia ninja. Odprawia atrakcyjną brunetkę lapidarnym: „Hej, jesteś za stara i za niska”. Blondynce o zębach, jak ruszające się klawisze pianina, mówi: "Twój uśmiech zniknął, a kiedy Twój uśmiech znika, nie możesz zarabiać pieniędzy.”
A jeszcze inna staje z przerażeniem, gdy jest metodycznie poddawana sekcji.
- Twoja twarz jest asymetryczna, twoje oczy są zbyt blisko siebie, twój nos jest skrzywiony - mówi Pink. - Czy chcesz abym kontynuował? Nie jest on zbyt subtelny. Pink, odznaczający się błyskotliwością w prawdziwym życiu, pozostaje niewzruszony. - Czy chcecie kogoś, kto będzie dla was miły, czy też kogoś, kto będzie szczery?
Chociaż program w żaden sposób nie jest takim hitem, jak „Zapach miłości”, ma swoją skromną widownię. W zeszłym tygodniu obejrzało go ponad 800 tysięcy widzów, 84 proc. więcej w porównaniu z poprzednim tygodniem. Michael Hirschorn, wicedyrektor ds. oryginalnej ramówki i produkcji w VH1, powiedział, że takie programy jak ten, oparte na postaciach, „muszą podbudowywać”, ale był zadowolony jego wyników. Pomysł serialu powstał w głowie Pattersona, który w tym programie jest naczelnym producentem, trzeźwo myślącym tatą-misiem. Nie ujawni szczegółów finansowych umowy z VH1, ale mówi, że jest zadowolony z uzgodnień. Patterson wierzy, że nieocenzurowana uczciwość serialu jest dobrą rzeczą, a nawet formą służby publicznej.
- Na tym świecie jest tak wielu ludzi ze złudzeniami, którzy myślą, że naprawdę mogą być modelami - mówi Patterson. - Spędzą wiele lat życia i wydadzą zbyt wiele pieniędzy na zdjęcia próbne lub współpracę z jakąś oszukańczą agencją. Będą gonić za czymś, w czym nigdy nie mieli szans odnieść sukcesu.
(źródło: onet.pl)